sobota, 12 lipca 2014

Z pamiętnika wojowniczki #2



(strona 193 ) 



Dnia wczorajszego w godzinach popołudniowych znowu wspinałam się po znanych schodach. Znanych czy znajomych? Weszłam do mieszkania, dziwnie przestronnego, ale kanciastego. Przytłoczyła mnie wielka cisza, chociaż każdy dźwięk opiewa wielkie echo. Głośno, cicho, dziwnie, naturalnie? Próbuję się przyzwyczaić spowrotem, w czym pomaga mi najmiększe na świecie prześcieradło. Najgorzej jest jednak z umysłem, który dalej słyszy fale rozbijające się o brzeg i znajome - nieznajome głosy.


Na dziś pozostała tylko melancholia przy dźwiękach deszczu i oglądanie Camp Rocka, tak, jak sobie obiecałam. 

piątek, 11 lipca 2014

* * *

Bardzo lubię siniaki. Od zawsze je lubiłam. Kojarzyły mi się z twardością i wytrwałością oraz odpornością na ból, symbolizowały kogoś, kim zawsze chciałam być. Tak więc wracam do domu cała posiniaczona, jak zwykle w niewiadomych okolicznościach, ale szczęśliwa jak nie wiem co :)


P.S na polski- już wróciłam